czwartek, 13 marca 2014

Spadek

Tytuł: Spadek
Autor: Joanna D. Bujak
Prószyński i S-ka 2011
[okładka]

Małgorzata Jaworska (Megi) jest młodą lekarką mieszkającą w Gdańsku. Niespodziewanie otrzymuje informację o spadku, który dostała od ciotki, której praktycznie nie znała. Megi z dnia na dzień staje się właścicielką zabytkowej kamienicy mieszczącej się na ulicy Sławkowskiej w Krakowie. Początkowo zamierza sprzedać ją i jak najszybciej wrócić do Gdańska, gdzie ma pracę, mieszkanie, rodzinę i przyjaciół. Jednak klauzula zawarta w testamencie, która mówi, że Małgorzata nie może sprzedać kamienicy, ani wynająć jej powierzchni mieszkalnych, zmusza ją do przeprowadzki do Krakowa. Joanna postanawia wynająć część użytkową parteru kamienicy, a w drugiej części planuje założenie prywatnego gabinetu lekarskiego.
Niedługo część parteru zamienia się w herbaciarnię, której właścicielem jest przystojny Janek.
Wszystko byłoby w największym porządku, gdyby nie to, że w kamienicy dzieją się dziwne, wręcz przerażające rzeczy. Małgorzata słyszy rozmowy w piwnicy, często mrożące krew w żyłach krzyki, czuje dziwne zapachy, widzi duchy. Co jest dla niej bardzo dziwne, choć jej piwnica czasami zmienia się w  spelunkę sprzed wieków, a duchy obecne w kamienicy potrafią dotkliwie skrzywdzić, Małgorzata nie odczuwa strachu.
Czy uda jej się przyzwyczaić do dziwnych zjawisk, a także do tego, co się dzieje z nią samą, czego nie może zrozumieć i zaakceptować? Czy znajdzie w Janku bratnią duszę, a może kogoś więcej...?

Książka bardzo przypadła mi do gustu, bardzo dobrze się ją czytało, a przez większość czasu towarzyszyło mi bardzo przyjemne uczucie, które kazało dawkować sobie treść.
Nie obyło się też bez niewielkich zgrzytów: "Twarde od chłodu i ze strachu sutki drażniły skórę nawet przez materiał koszuli"*, czy mięśnie tańczące pod kurtką...
Najbardziej rozbawiło mnie to, jak w źrenicach jednego z pacjentów Małgorzata bez trudu widzi odbicie wystroju gabinetu i przesuwający się za jej plecami cień...
Irytowało mnie też przedstawienie pewnego wydarzenia, które miało miejsce na początku książki, a które przewija się przez resztę jej stron. Janek pewnego dnia zostaje oparzony przez klucz do drzwi piwnicy. Gdy w dalszej części książki autorka wspomina o tym wydarzeniu, Janka najpierw parzy klucz, następnie raz klamka, raz klucz, a na końcu książki sam zainteresowany, jak i Megi upierają się, że winna wszystkiemu była klamka. Taka mała niekonsekwencja.
Irytujące w końcu staje się to, w jaki sposób Megi próbuje sobie wytłumaczyć to wszystko, co się dzieje, uparcie negując działanie i obecność sił nadprzyrodzonych.
Nie mniej książka bardzo przypadła mi do gustu. Postaram się zdobyć inne książki pani Bujak, a także mam nadzieję, że nie była to jej ostatnia książka.

* str. 132