Spełnia się marzenie młodego małżeństwa: Rosemary i Guy'a Woodhouse'ów, którzy dostają upragnione mieszkanie w kamienicy na Manhattanie. Nawet zła sława Bramford nie potrafi przyćmić ich radości. Ich sąsiadami jest starsze małżeństwo Castevetów, których Rosemary polubiła.
Rosemary zachodzi w ciążę, jednak staje się to w dość dziwnych okolicznościach, bo towarzyszą temu przywidzenia kobiety i wrażenie, że mężczyzna, z którym spędziła noc nie był jej mężem. Kobieta przerażona jest beztroską męża, który przyznaje się do tego, że nie widząc nic złego w tym, że kobieta odurzona jest alkoholem, spędza z nią noc.
Od początku ciąży Rosemary zajmuje się Minnie Castevet, która daje jej w prezencie odpychająco pachnący amulet, a codziennie przynosi dziwnie wyglądający napój i białe ciastko. Rosemary zastanawia również to, że Guy spędza z małżeństwem i ich przyjaciółmi coraz więcej czasu.
Ciążą kobiety opiekuje się doktor Sapirstein, który także jest bliskim przyjacielem Castevetów.
Koszmary nawiedzające Rosemary, dziwne zachowanie męża, a także odgłosy dobiegające z mieszkania sąsiadów coraz bardziej ją niepokoją.
Okazuje się również, że jej wieloletni przyjaciel, Hutch, który próbuje ostrzec ją przed czymś, niespodziewanie zapada w śpiączkę, a po pewnym czasie umiera. Zostawia jej jednak książkę o czarach i czarnoksiężnikach oraz pewne rady. Rosemary zaczyna podejrzewać, że otaczają ją źli i bezwzględni ludzie, którzy chcą zrobić krzywdę jej i jej dziecku. Uświadamia sobie także bolesną prawdę, że Guy bardzo się zmienił i jego także zaczyna się bać.
Czy ma rację i okaże się, że otaczający ją ludzie, nie pomijając męża rzeczywiście należą do sekty czcicieli szatana? A jeśli tak, to co czeka ją i jej dziecko, które lada chwila pojawi się na świecie..?
Powieść zrobiła na mnie wrażenie, podobał mi się jej klimat. Zastanawia mnie tylko jaki byłby mój odbiór tej książki, gdybym nie widziała wcześniej filmu, o tym samym tytule, nakręconego na jej podstawie przez Romana Polańskiego.
Jedno jest pewne - czas, który przeznaczyłam na wysłuchanie tego audiobooka na pewno nie należy do straconych.
Ssiążkę przeczytałam w tamach lipcowej edycji Trójki E-Pik.
Dziękuję za notkę :) "Dziecko..." mam na półce, ale tak jak wspomniałaś, nie wiem jak można wyrwać się spod wrażenia filmu :)
OdpowiedzUsuńDla mnie ułatwieniem było to, że film miał klimat bardzo podobny do tego w książce. Zachęcam do poznania "Dziecka..." w formie książkowej. Jak dla mnie warto :)
Usuń