poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Czarnobylska modlitwa

Autor: Swietłana Aleksijewicz
Tytuł: Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości.

Dnia 26 kwietnia 1986 roku miała miejsce największa (obok niedawnej katastrofy w elektrowni Fukushima) do tej pory katastrofa jądrowa. Tego dnia zmieniło się życie tysięcy osób. Skażeniu uległ teren pogranicza Białorusi, Rosji i Ukrainy - ponad 100 tys km2.
W ciągu kilku godzin całkowicie zmieniło się życie tysięcy osób. Wielu mężczyzn i kobiet musiało w jednej chwili wyjść z domu i udać się na miejsce tragedii - likwidatorzy próbujący zapobiec skutkom awarii, lekarze ratujący ludzi, opatrujący oparzenia, strażacy gaszący pożar. Większość tych ludzi nie miało pojęcia o niebezpieczeństwie, które im zagraża, o niewyobrażalnie bolesnych oparzeniach, jakie je czekały, o ogromnych dawkach promieniowania, które albo zabijało od razu, albo było powodem długiej i niewyobrażalnej męki kończącej się śmiercią.
W efekcie tragedii ewakuowano i przesiedlono ponad 300 tys. ludzi. Większość z tych osób do chwili katastrofy nie słyszało nigdy takich słów jak promieniowanie jonizujące i jego tło, rentgen, choroba popromienna.
Książka jest zbiorem monologów osób, z którymi rozmawiała Swietłana Aleksijewicz. Żon likwidatorów, którzy zginęli na miejscu lub w wyniku wyniszczającej choroby popromiennej, żon strażaków, którzy zostali wysłani na miejsce wybuchu czy nielegalnych mieszkańców skażonej strefy.
Zdumiewa postawa żony jednego z likwidatorów, która do ostatniej chwili czuwała przy umierającym w ogromnych męczarniach mężu. Kobieta przeżyła, gdyż to jej dziecko przyjęło na siebie całą dawkę promieniowania, co przypłaciło życiem. Zdumiewa niewiedza osób, które zamieszkiwały skażoną strefę. Wiele z tych osób z godziny na godzinę musiało opuścić swoje rodzinne domy, zabierając tylko najpotrzebniejsze rzeczy, nie zdając sobie sprawy z tego, że każdy z tych przedmiotów przyjął ogromną dawkę promieniowania. Władze zapewniały, że ewakuacja potrwa kilka dni, że wszyscy będą mogli wrócić. Nie wrócili nigdy...
Przez słowa książki przebrzmiewa niezrozumienie mieszkańców, którym zabraniano zbierać własnoręcznie wyhodowane ziemniaki czy pić mleko od własnych krów. To niezrozumienie skutkowało takimi obrazami, jak wieśniaczka owinięta w folię, pasąca podobnie zawiniętą krowę.
Pojawiły się także plotki (?) o dziwnie wyglądających zwierzętach - bezgłowych rybach, dwugłowych sarnach czy psowilkach nie odczuwających zwierzęcego strachu przed człowiekiem.
 Ludzie nie mogli i nie chcieli zrozumieć, że każdy najmniejszy przedmiot w ich domach powinien zostać zniszczony w odpowiedni sposób, gdyż może przyczynić się do kalectwa lub śmierci ich i ich dzieci.. Zdumiewa okrucieństwo tych, którzy zdawali sobie z tego wszystkiego sprawę... i milczeli... Przeraża wyrachowanie tych, którzy postanowili wzbogacić się na katastrofie, na nieszczęściu tysięcy rodaków.

"Czarnobylska modlitwa" to książka, która dała mi wiele do myślenia. Okrutna i przerażająca. Los tych ludzi wywarł na mnie ogromne wrażenie. Ale nie tylko ludzi. W wyniku katastrofy życie straciły rzesze zwierząt domowych, które zostały w domach po ewakuacji, czy tych które zostały rozstrzelane przez ludzi.
Książka ta na długo zostanie w mojej pamięci jako obraz niepotrzebnej i ogromnej krzywdy i okrucieństwa.

4 komentarze:

  1. Wszyscy wtedy zostaliśmy oszukani, gdyż za późno nas o katastrofie i chmurze radioaktywnej poinformowano.
    Mój syn miał 8 m-cy a z drugim byłam w ciąży. Trudno przewidzieć jak to wpłynie na stan ich zdrowia.
    Dla systemu człowiek się nie liczył i nadal nie liczył.
    Książka interesująca, poszukam jej.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam dwa lata, ale babcia opowiadała, że nie wiedząc o niczym czuła, że powietrze stało się jakieś "inne". Sąsiedzi i moja mama śmiali się z tego' co mówiła. Na drugi dzień nagle uschła wiśnia rosnąca za oknem, a po 2 czy 3 dniach dowiedzieli sie o katastrofie.

      Usuń